Hanna Woźna-Gil - jej nazwisko wśród miłośników rasy
wilczarz irlandzki i deerhound kojarzy się z polską hodowlą Festina. Ma na
swoim koncie liczne sukcesy wystawowe (również na tak prestiżowych wystawach,
jak Kongres Wilczarza), zarówno psów przez siebie wyhodowanych, jak i psów importowanych do
swojej hodowli.
Jest pierwszym polskim sędzią kynologicznym grupy X, który
jest jednocześnie hodowcą wilczarzy. Dla miłośników rasy ma to bez wątpienia
duże znaczenie.
Jak
i kiedy narodziła się Twoja miłość do wilczarzy?
Wilczarze
darzyłam miłością już jako nastolatka. Od dziecka zamęczałam rodziców mówiąc,
że chcę mieć psa i to koniecznie dużego. Pamiętam jak dziś gdy jak co roku
pojechaliśmy na wystawę psów do Poznania i mając kilka lat spędziłam pół dnia
przy kojcu z małymi dogami niemieckimi. Jeszcze wtedy w Poznaniu była osobna
hala gdzie sprzedawano szczenięta. Moje marzenia o psie ziściły się kiedy w
prezencie na Pierwszą Komunię dostałam od taty sukę w typie bernardyna.
Towarzyszyłam mi ona przez wiele lat a kiedy odeszła zapragnęłam mieć psa
rasowego. Znowu zaczęłam zastanawiać się nad dogiem niemieckim i przeglądając
książki o psach natknęłam się na kosmatego, imponującego rozmiarami wilczarza.
To była miłość od pierwszego wejrzenia. Pojawił się tylko problem, gdzie
takiego psa zobaczyć na żywo, jak spotkać się z hodowcą no i należało się
upewnić czy to na pewno pies dla mnie. Wybrałam się wtedy do leszczyńskiego
oddziału Związku Kynologicznego i szczęśliwym trafem w okolicy była hodowla i
na dodatek akurat urodziły się szczenięta.
Opowiedz
o swoich pierwszych wilczarzach.
Po
kilku wizytach u hodowcy, poznaniu całego stada liczącego kilkanaście wilczarzy
i deerhoundów, dwa dni przed Wigilią roku 1996 do domu przywieźliśmy naszą
ukochaną POCAHONTAS Wind Composition. Była jedynym jasnym wilczarzem w miocie
dlatego od razu wpadła mi w oko. Jeszcze wtedy nie miałam pojęcia o tym jak
powinien wyglądać mały wilczarz zapowiadający się na championa. Kątowania,
grubość kości, osadzenie uszu, ogona itd. były dla mnie czarną magią podobnie jak
świat kynologii i wystawy. Pocahontas darzę ogromnym sentymentem bo to właśnie
dzięki niej nauczyłam się pielęgnować szatę wilczarza i prezentować wilczarze w
ringu. Niestety wtedy Internet nie był mi dostępny, a i nie było w nim nic na
temat odchowywania, pielęgnowania i wystawiania wilczarzy. Dzisiaj jest o wiele
łatwiej, dzięki Internetowi można porównać wzrost szczenięcia, dowiedzieć się o
różnych dietach nie wspominając o instrukcjach dotyczących pielęgnowania włosa,
trymowania i wystawiania wilczarza. Na szczęście Pocahontas dzielnie znosiła
moje pierwsze próby wystawiania jej i trymowania, i chyba nie szło nam
najgorzej skoro mając niespełna 2 lata Pocahontas została championem, miała też
na swoim koncie kilka zwycięstw rasy a nawet grupy. Niestety odeszła za szybko
na skutek błędu weterynarza, który podał jej zbyt silną dawkę leku
uspokajającego podczas prześwietlenia. Było mi bardzo ciężko i długo nie
wytrzymałam bez psa. Szybko pocieszyłam się kolejnym wilczarzem i sprowadzonymi
z Niemiec z hodowli "von der Oelmuehle" deerhoundami.
Wielu
właścicieli wilczarzy poprzestaje na jednym lub dwóch psach i nie myśli o
zakładaniu hodowli. Co skłoniło Ciebie do założenia "Festiny" ?
Zanim
hodowla "Festina" zaczęła istnieć miałam już kilka psów były to wilczarze jak i
deerhoundy. Przydomek "Festina" został zatwierdzony przez Zarząd Główny
9.10.1998r. jednak jeszcze wtedy na poważnie nie myślałam o hodowaniu. Zdawałam
sobie sprawę, że do tego trzeba się przygotować i dojrzeć. Pierwszy miot
przyszedł na świat 25.07.2001 i były to deerhoundy, podobnie jak trzy kolejne
mioty. Gdyby nie fakt, że solidnie się do niego przygotowałam, i że miałam
możliwość pokrycia mojej deerhoundki wybitnym reprezentantem deerhoundziego
rodu pochodzącym z Anglii pewnie nie odważyłabym się na miot deerhoundów, rasy
niemalże wtedy nieznanej w Polsce. Zanim to nastąpiło wyszłam za mąż i
przeprowadziłam się na wieś aby mieć dużo miejsca dla psów i odpowiednie
warunki do założenia hodowli. Mając dwa, trzy psy wiedziałam, że już nigdy nie
będę miała tylko jednego psa ponieważ zdałam sobie sprawę, że psy są
szczęśliwsze mając psiego towarzysza do zabaw a nie tylko człowieka. Oczywiście
staram się kontrolować ilość posiadanych psów. W końcu to tylko hobby, hodowla
amatorska, którą trzeba utrzymać a nie liczyć, że zarobi sama na siebie, tak
więc z mężem obydwoje pracujemy i mamy tylko tyle psów na ile nas stać i na ile
czasu nam starcza.
Które
psy i jakie linie miały największy wpływ na Twoją hodowlę?
Takich
psów i linii jest kilka. Niektóre z nich wykorzystałam w swojej hodowli, a
niektóre tylko mogłam podziwiać i stawiać sobie za wzór. Bardzo cieszę się ze
współpracy z takimi hodowlami jak: "von der Oelmuehle" z Niemiec, "Pitlochry's"
z Holandii, "Iz Volshebnogo Lesa" z Rosji i "von Schloss Neuschwanstein" z
Węgier. Poza bezpośrednim kontaktem z wymienionymi hodowlami wysoko cenię sobie
linię czarnych wilczarzy z duńskiej hodowli "Wolfhouse" i bardzo cieszę się, że
występują one w rodowodach moich psów. Ostatnio zainteresowało mnie kilka hodowli:
kanadyjska "Dunhill", irlandzka "Gulliagh", węgierska "Glor na Geal",
holenderska "team Spirit" i skandynawskie hodowle "Gruagach" i "Knallasen". Mam
zamiar już wkrótce wykorzystać psy z tych linii w mojej hodowli. O konkretnych
psach trudno jest mówić, bo wyznaję zasadę, że ideał jeszcze się nie narodził,
do ideału należy dążyć. Dlatego czerpię z kilku hodowli i linii aby zbliżać się
do wzoru zawartego w standardzie rasy nie zapominając o zdrowotności i długości
życia psów.
Czy
miałaś wsparcie w hodowcach będąc adeptem tej trudnej sztuki?
Niestety
niektórzy polscy hodowcy nie wykazywali chęci niesienia pomocy a raczej woleli
zachwalać swoje psy i krytykować innych. A mnie przecież nie chodziło o
plotkowanie o ludziach ale zdobywanie wiedzy na temat psów. Inni z kolei byli
na tyle mało doświadczeni, że nie mieli czym się ze mną dzielić. Byli (i nadal
są! O zgrozo!) i tacy, których podejście do psów i sposób w jaki je traktują
woła o pomstę do nieba. Wobec takiej sytuacji w Polsce szybko nawiązałam kontakt
z zagranicznymi hodowcami. Dzięki znajomości języków obcych bez której nie
wyobrażam sobie obecnie hodowli psów i bycia sędzią kynologicznym nawiązałam
bardzo dobry kontakt z Jurgenem Roesnerem (hod. "von der Oelmuehle"), Connie
Fernhout-Schildt (hod. "Pitlochry's") i Iriną Kiryushiną (hod. "Iz Volshebnogo
Lesa"). To im zawdzięczam najwięcej zarówno jeśli chodzi o psy jak i wiedzę i
umiejętności. To właśnie dzięki nim istnieje hodowla "Festina" i jej wilczarze,
które liczą się w Europie. Już dziś mogę śmiało powiedzieć, że jesteśmy
przyjaciółmi, których łączą nie tylko psy ale i wzajemne zaufanie, szacunek,
szczerość.
Ile
wilczarzy liczy Twoja hodowla?
Aktualnie
mam 4 wilczarze ale liczba ta zmienia się często i już wkrótce przybędą 2 a
może i 3 młode wilczarze.
Czym
kierujesz się dobierając skojarzenia? Co jest dla Ciebie najważniejsze?
Dobierając
skojarzenia zawsze biorę pod uwagę przynajmniej trzy czynniki: eksterier
dobieranych psów oraz ich przodków i rodzeństwa, zdrowotność i długość życia psów
z danych linii.
Sprowadziłaś
wiele importów w ciągu ostatnich lat. Czy importowane przez Ciebie psy
przyczyniły się do polepszenia populacji wilczarzy w Polsce?
Ponieważ
są to psy sprowadzone przeze mnie nie do końca mogę być obiektywna jednak myślę,
że wyniki tych psów oraz ich potomstwa mówią same za siebie. Gdyby nie one
Polska nie zaistniałaby na wystawach światowych czy europejskich kongresach
wilczarza więc myślę, że przyczyniły się do polepszenia populacji wilczarzy w
Polsce.
Którzy
hodowcy wywarli na Ciebie największy wpływ?
Już
wspomniałam o Jurgenie Roesnerze, Connie Fernhout-Schildt i Irinie Kiryushinie
choć to nie jedyni hodowcy, których podziwiam. Jednak dzięki przyjaźni jaka nas
łączy i wymianie hodowlanej im zawdzięczam najwięcej.
Co
myślisz o kondycji rasy w Europie i Ameryce? Czy Twoim zadaniem w ciągu
ostatnich 15 lat rasa idzie w dobrym czy złym kierunku?
Nie
uważam się za guru jeśli chodzi o wilczarze i myślę, że jeszcze wiele muszę się
nauczyć. Jak na razie wolę być obserwatorem i uczyć się od innych aniżeli
oceniać poczynania hodowców z kilkudziesięcioletnim stażem i odchowanymi
setkami szczeniąt. Ja dopiero zaczynam, wilczarzami zainteresowałam się dopiero
12 lat temu i nie czuję się kompetentna jeśli chodzi o taką ocenę.
Co
możesz powiedzieć o polskich wilczarzach? W jakim kierunku rozwija się Twoim
zdaniem rasa w Polsce? Czy są w naszym kraju psy, które szczególnie "wpadły
Tobie w oko"?
Myślę,
że jak w każdym kraju mamy zarówno piękne wilczarze, przeciętne jak i takie, które
powinny zostać w domu na kanapie i nigdy nie pojawiać się na wystawach. To
oczywiście całkiem naturalne i nie odbiega od sytuacji w innych krajach. Myślę,
że dążymy w dobrym kierunku ponieważ coraz więcej osób zwraca uwagę nie tylko
na eksterier i rodowód psów ale także zdrowie i psychikę. Dzięki temu
dochowaliśmy się już wilczarzy, które zasługują na uwagę.
Z
których sukcesów Twoich psów jesteś najbardziej dumna?
Jestem
dumna zarówno z wystawowych jak i hodowlanych sukcesów moich psów. Ogromnie cieszą
mnie wyróżnienia na wystawie światowej (Furia, Fergus, Geisha, Ula),
europejskich kongresach wilczarza (Ula, Ramona, Geisha) czy też wystawach
klubowych w kraju i zagranicą (Ula, Geisha, Ramona) gdzie liczba wilczarzy
sięga kilkuset. Jednak jako hodowca doceniam również wartość hodowlaną moich
podopiecznych. Na wyróżnienie zasługują suki Ula i Ramona. Ula za to, że w
wieku 5 lat została matką już 3 razy i odchowała niemalże 30 szczeniąt
wspaniale się nimi opiekując i za każdym razem wykarmiając gromadkę swym
mlekiem. Co więcej Ula nadal jest w kondycji wystawowej i patrząc na nią nikt
by nie pomyślał, że odchowała aż tyle szczeniąt. Na uwagę zasługuje również
Ramona, ponieważ odchowała 3 mioty i choć znacznie mniej liczne za to są wśród
nich wystawowe gwiazdy (Ch Lt, Lv Emma, Ch Pl Emerson Vigo, Ch Pl, Rus, Slo
Geisha). Mają to po swojej mamie, która w wieku 7 lat nadal wygrywa na
kongresach rasy czy wystawach klubowych. Jednak hodowla nie tylko sukami stoi.
Wśród naszych samców najbardziej utytułowany był Website (Intch, Ch Pl, D, Nl)
jednak to Ch Vincent mając 3 lata zostawił już swoje potomstwo w kilkunastu
krajach Europy jak i w Ameryce (USA, Polska, Finlandia, Estonia, Rosja,
Słowacja, Czechy, Niemcy, Holandia, Szwajcaria, Węgry).
Czy
chciałabyś podzielić się radami dla początkujących hodowców, tych, którzy
dopiero zaczynają swoją przygodę z wilczarzami?
Myślę,
że każdy początkujący hodowca powinien otrzymać wsparcie od hodowcy, od którego
ma psa. Jeśli tylko mogę zawsze staram się pomagać i wspierać tych, którzy
pragną rozpocząć hodowlę wilczarzy. Jednak nigdy niczego nie narzucam, bo każdy
hodowca powinien mieć swoją wizję hodowli i zanim ją rozpocznie zastanowić się
czy ma odpowiednie warunki i dysponuje wystarczającą ilością czasu aby zadbać o
maluchy i ich mamę oraz czy jest w stanie zapewnić nowy dom dla szczeniąt gdy
przyjdzie na to czas.
Jednak
każdy początkujący hodowca powinien zdawać sobie sprawę, że aby hodować psy,
zwłaszcza tak wymagające jak wilczarze, konieczna jest wiedza. W moim przypadku
edukacja z zakresu zoologii nie zakończyła się na maturze. Ukończyłam również
podyplomowe studia na wrocławskim wydziale weterynarii z zakresu hodowli
zwierząt amatorskich oraz kilkumiesięczny kurs dla kandydatów na asystentów i
sędziów kynologicznych. Polecam takie studia i kurs każdemu, nawet gdy nie
myśli o byciu asystentem czy sędzią. Choć przyznam szczerze, że zdobyta wiedza
ułatwiła mi w znacznym stopniu zostanie sędzią kynologicznym i mam nadzieję, że
dzięki niej stałam się również lepszym hodowcą.
Jest
jeszcze jedna kwestia, o której należy pamiętać. Zakładając hodowlę należy
także liczyć się ze zdaniem pozostałych domowników. Ponieważ odchowanie miotu
wilczarza wymaga dużo opieki i troski nad suką jak i szczeniętami, tak więc
pomoc będzie nam na pewno potrzebna. Jeżeli współmałżonek czy inni domownicy
nie zamierzają Ci pomóc, a nawet nie akceptują Twojego pomysłu założenia
hodowli lepiej nie ryzykować. Z doświadczenia innych hodowców wiem, że nie
wychodzi to na dobre ani psom ani rodzinie. Ja na szczęście jestem w tej
komfortowej sytuacji, że mój mąż nie wyobraża sobie życia bez psów, podobnie
jak ja. Wspólnie opiekujemy się psami i wspólnie podejmujemy decyzje i mimo, iż
to ja figuruję w dokumentach jako hodowca tak naprawdę obydwoje jesteśmy hodowcami.
Dla
kogo jest wilczarz irlandzki?
Na
pewno nie dla każdego, toteż nie bez powodów niegdyś posiadanie wilczarza było
przywilejem królów, książąt i zamożnych rodów. Ze względu na swoje gabaryty
wilczarz powinien mieć możliwość swobodnego poruszania się po przestronnym domu
najlepiej z ogrodem. Przyszły właściciel musi być również świadomy faktu, że
wilczarz to istota towarzyska i najlepiej czuje się w towarzystwie innego
wilczarza, choć równie dobrze może to być inny pies ważne, żeby był dobrym
kompanem do zabaw. Wilczarz nie lubi samotności więc jeżeli ktoś dużo przebywa
poza domem i nie może poświęcić czasu psu lepiej aby zrezygnował z kupna
wilczarza. Poza tym wilczarz to pies dla osób przynajmniej średnio zamożnych ze
względu na koszty związane z jego zakupem jak i utrzymaniem.
Czy
w hodowli wilczarzy stykasz się z jakimiś problemami?
Największy
problem to wbrew pozorom nie psy ale ludzie. Mam tu na myśli pseudo miłośników
rasy, którzy nigdy nie odchowali miotu, ba, nawet zdarza się, że nigdy nie
mieli wilczarza, ale zawsze mają najwięcej do powiedzenia. To właśnie oni
najchętniej oceniają i krytykują innych.
Jak
oceniasz zdrowie i temperament rasy?
Myślę,
że jest z tym coraz lepiej. W końcu coraz więcej osób zwraca uwagę na zdrowie i
temperament psów. Poza tym rozwój nauki pozwala nam na wiele badań, które
jeszcze kilka lat temu były niedostępne. Niestety, to na co pracuje się przez
wiele lat można łatwo zaprzepaścić chociażby wielokrotnie kryjąc w bliskim
inbredzie na przodka, który był przeciętnym reprezentantem rasy, na dodatek o
nienajlepszym zdrowiu. Inbred, zwłaszcza tak bliski, jest polecany tylko w
wyjątkowych przypadkach. Dlatego tak ważna jest współpraca między hodowcami i
wymiana hodowlana. Przecież to nie ujma przyznać, że inny hodowca ma psa
godnego naszej suki. Podobnie ma się sprawa z wielokrotnym kryciem wielu suk
tym samym samcem. Nie jest to normalna sytuacja kiedy samiec w swoim krótkim
5-6 letnim życiu zostawia kilka set szczeniąt z kilkudziesięcioma sukami.
Oczywiście nie do końca jest to wina właściciela reproduktora, przecież ktoś
przywozi do niego swoje suki na krycie... Niedoskonały jest tu raczej program
hodowlany w Polsce, a właściwie jego brak. W tej sytuacji dużo kryją
reproduktory, które nie koniecznie są najlepsze ale najlepiej zareklamowane.
Ostatecznie doprowadza to do ogromnego zawężenia puli genetycznej, a nawet w
ostateczności do degeneracji rasy na danym obszarze.
Proszę
zdradź nam swoje plany hodowlane na przyszłe lata.
Hodowca
musi być pokorny wobec natury więc plany hodowlane są tylko planami i nie
zawsze udaje się je zrealizować. Jednak swoją wizję należy mieć, w moim
przypadku jest to marzenie o jednokolorowych wilczarzach, czarnych,
pszenicznych i szarych. Oczywiście kolor nie jest jedynym i najważniejszym
kryterium. Obowiązkowo muszą to być psy zdrowe i posiadające interesujących
mnie przodków. Na rok 2008 i 2009 planuję kojarzenia, które dadzą wymienione
umaszczenia. Zamierzam również sprowadzić kilka szczeniąt nie spokrewnionych z
psami które aktualnie są w Polsce. Mam także nadzieję po raz pierwszy
wykorzystać w hodowli polskie reproduktory bo są wśród nich psy, które
zasługują na uwagę zgodnie z powiedzeniem "cudze chwalicie, a swego nie
znacie".
Dziękuję za rozmowę. Ze swej
strony życzę więc spełnienia ambitnych planów hodowlanych i dalszych sukcesów
na polskich i zagranicznych ringach!
Wywiad
przeprowadziła Anna Grolik. 1.08.2008
|