Helmuth Wachtel 1998
Co genetyka populacyjna ma do
zaoferowania wilczarzowi irlandzkiemu?
"Varietas delectat", czyli
różnorodność cieszy, jak mawiali starożytni Rzymianie. Czy tę antyczną maksymę
powinni sobie wziąć do serca współcześni miłośnicy i hodowcy wilczarzy? A
jeżeli tak , to dlaczego? Dr Hellmuth Wachtel udzielił w swoim wykładzie
odpowiedzi w świetnym stylu.
Drodzy przyjaciele wilczarza
irlandzkiego!
To dla mnie wielka przyjemność wygłosić przemówienie na konferencji na
ważki temat dotyczący problemów genetycznych, nowego ich rozumienia i
sposobów radzenia sobie z nimi. Pozwólcie, że zacznę od początków życia na Ziemi
co pozwoli nam lepiej zrozumieć problemy genetyczne z jakimi się spotykamy
obecnie.
Początki życia sięgają około 3 bilionów lat wstecz, z czego przez początkowe 2
biliony lat życie składało się jedynie z organizmów jednokomórkowych.
Wydaje się, że już wtedy te jednokomórkowce rozwinęły zdolność wymiany
materiału genetycznego. Fragmenty DNA składającego się z sekwencji genów były
przekazywane od jednego osobnika do drugiego, co owocowało lepszym
przystosowaniem, większymi kompetencjami we współzawodnictwie skutkującymi
możliwością przetrwania w zmieniającym się środowisku. Dzisiaj cierpimy z
powodu tej pradawnej zdolności bakterii do przekazywania sobie nawzajem
fragmentów DNA z genami kodującymi odporności na antybiotyki.
Zdolność do wymiany genetycznej w sposób ogromny przyspieszyła tempo ewolucji również
gdy zaczęły powstawać organizmy wielokomórkowe. Warunkiem niezbędnym utrzymania
szybkiego tempa ewolucji była systematyczna wymiana materiału genetycznego,
którą umożliwiło rozmnażanie płciowe. Dało to nowopowstającym organizmom
złożonym możliwość skutecznego dostosowania się do zmian środowiska, walki z
organizmami pasożytniczymi i ewoluowania w kierunku bardziej wyrafinowanych
form życia. Rozmnażanie płciowe wymagało powstania podwójnego kompletu
materiału genetycznego w postaci dwóch nici DNA posiadających ten sam rodzaj
kodu dla wszystkich życiowych funkcji, z których to nici jedna pochodziła od
ojca a druga od matki danego osobnika. By osiągnąć genetyczną złożoność natura
zgodziła się ponieść duży koszt jakim jest konieczność udziału dwóch osobników
w każdym akcie reprodukcji. Ma to również drugą ujemną stronę. Wadliwe geny
należące do jednego z partnerów mogą się ukryć za zdrowymi genami drugiego
partnera, jeżeli te będą dominujące i będą w stanie same zapewnić normalne
funkcjonowanie osobnika potomnego. Taka sytuacja jest do przyjęcia gdyż wadliwe
geny są zazwyczaj rzadkością. Tylko w niezwykle rzadkich przypadkach dochodzi
do spotkania się dwóch identycznie wadliwych genów u danego osobnika prowadząc
do jego dysfunkcji ale daje też możliwość wyeliminowania go poprzez selekcję.
Przetrwanie najlepiej przystosowanych wymaga istnienia genetycznej różnorodność
tj. wysokiego stopnia heterozygotyczności. Heterozygotyczność oznacza, że dwa
różne geny warunkujące daną cechę (allele) zajmują te same miejsce na
skręconej helisie DNA. Homozygotyczność oznacza obecność dwóch identycznych
genów warunkujących daną cechę. Wysoki stopień heterozygotyczność łączy się z
witalnością i genetycznym przystosowaniem.
Od zarania dziejów wyżej rozwinięte zwierzęta musiały bronić się przed
drobnoustrojami zakaźnymi i różnymi innymi pasożytami. Taka sytuacja prowadziła
do niekończącego się "wyścigu zbrojeń": pasożyty wykształcały nowe formy,
których ich gospodarze jeszcze nie potrafili zwalczać. Odpowiedzią było
pojawienie się nowych gospodarzy odpornych na te pasożyty co zapewniało
ciągłość gatunkową. U kręgowców wyższych rozwinął się genetyczny kompleks
odpowiedzialny za obronę immunologiczną - Główny Kompleks Zgodności Tkankowej.
W przeciwieństwie do innych genów, geny tego kompleksu składają się z bardzo
dużej liczby alleli, co czyni ten kompleks ogromnie polimorficznym
(wielopostaciowym). Odwieczny "wyścig zbrojeń" wyprodukował bardzo wcześnie
geny tego kompleksu, są one starsze niż dzisiejsze gatunki zwierząt.
Ryzyko infekcji przez szereg pasożytów i niebezpiecznych zarazków prowadziło na
drodze selekcji do utrzymania wysokiego stopnia heterozygotyczności. By odsunąć
ryzyko homozygotyczności zwierzęta wykorzystywały też inne sposoby - unikanie
inbredu dzięki odpowiedniemu doborowi do rozrodu w oparciu o Kompleks Zgodności
Tkankowej oraz aborcję. Wykazano, że u niektórych gatunków komórki jajowe
są w stanie nie dopuścić do zapłodnienia przez spokrewnione plemniki a płody
powstałe w wyniku kojarzenia wsobnego mogą być usuwane poprzez aborcję
lub absorpcję. Być może w wyścigu plemników do komórki jajowej faworyzowane są
bardziej żywotne plemniki od samców heterozygotycznych i nie spokrewnionych z samicą
bo to zwiększa szanse na zdrowe potomstwo.
Jak wspomniano wyżej najbardziej interesującym sposobem zapewnienia potomstwu heterozygotyczności
jest unikanie inbredu. By uniknąć kojarzenia krewniaczego zwierzęta muszą
dysponować odpowiednim sposobem rozpoznawania pokrewieństwa u potencjalnego
partnera seksualnego. Naturalnym "interesem" zwierzęcia jest wydanie na
świat zdolnego do przeżycia potomstwa co można osiągnąć, poza zachowaniem wielu
innych środków ostrożności, poprzez dokonywanie wyboru nie spokrewnionego
partnera. Wykazano, że sposobem na oszacowanie stopnia spokrewnienia z innym
osobnikiem jest zapach ciała. Co interesujące, wykryto, że Kompleks Zgodności
Tkankowej ma udział nie tylko w obronie immunologicznej ale warunkuje również
zapach ciała dający "rzetelne świadectwo" jakości genetycznej. Ponieważ
samice są bardziej obciążone wysiłkiem reprodukcyjnym, łatwo przewidzieć, że to
one będą miały większy wpływ na wybór partnera do rozrodu. Te naturalne
mechanizmy zapewniają polimorfizm w populacjach zwierząt. Niedawno wykazano, że
w parch alfa w wilczych stadach, wbrew powszechnej opinii, samiec nie jest
spokrewniony z samicą.
Po tej wycieczce do odległych czasów początków ewolucji przejdźmy teraz do
początków współczesnej hodowli psów. Podwaliny obecnej hodowli opartej na
rodowodach i wystawach zostały położone w Anglii za czasów królowej Wiktorii.
Ten angielski zamysł stał się najbardziej udanym systemem hodowli zwierząt na
całym świecie. Rodowód gwarantował (mniej lub bardziej) czystość pochodzenia i
pozwalał precyzyjnie planować kojarzenia oraz rozwój hodowli. Ten system
hodowli odzwierciedlał idee epoki wiktoriańskiej dotyczące czystego szlachectwa
i arystokracji. Zwierzęta czystej/pełnej krwi były - i są nadal - uważane za
arystokrację wśród pozostałych przedstawicieli swojego gatunku.
W tamtych czasach klasa arystokracji ściśle przestrzegała swojej czystości, co
również stało się obowiązującym modelem w hodowli zwierząt. Ponieważ
arystokracja stanowiła niewielką część populacji ludzkiej to z
konieczności często dochodziło do małżeństw pomiędzy spokrewnionymi osobami co
z czasem doprowadziło do zubożenia genetycznej różnorodności i pojawienia się
poważnych genetycznych chorób. Sytuacja ówczesnej arystokracji była bardzo
podobna do tej, z którą obecnie mamy do czynienia w hodowli psów.
W hodowli zwierząt gospodarskich model wiktoriański jest obecnie szczątkowy i
zazwyczaj zastępowany krzyżowaniem i produkcją hybryd (krzyżówek), gdyż jedynie
genetycznie różnorodne zwierzęta są w stanie wykazać się najwyższą
produkcyjnością i jednocześnie znieść ogromny stres towarzyszący intensywnemu
systemowi chowu i ich wykorzystywania.
Hodowla zwierząt tzw. amatorskich jest ostatnim bastionem gdzie egzystuje
jeszcze system wiktoriański. Niewątpliwie system ten ma duże zasługi w
stworzeniu i udoskonaleniu wielu wspaniałych ras psów. Niestety taki system nie
może być stosowany w nieskończoność w genetycznie wąskich populacjach, o czym
za chwilę się przekonamy. Nigdy przedtem przez tak długi okres czasu
poszczególne rasy psów nie były tak ściśle odizolowane genetycznie od siebie i
nie były zamknięte w tzw. genetycznej "Złotej Klatce".
Chciałbym uzmysłowić wam, że wszystkie praktyki stosowane w obecnej hodowli
opierającej się na rodowodach, wyczerpują genetyczną różnorodność a to w linii
prostej prowadzi do wzrostu ryzyka genetycznych zakłóceń. Najbardziej i
bezpośrednio szkodliwe jest kojarzenie kazirodcze. Jest odrażające nie tylko u ludzi
ale też i u psów, nie tyle z powodów moralnych co z powodu braku troski i
ochrony zdrowia potomstwa. Tylko jedno kojarzenie brat x siostra obniża heterozygotyczność
o 25 %. Kojarzenia krewniacze to nie jedyna zgubna praktyka. Inną jest
niewłaściwe używanie do rozrodu championów. Ponieważ potomstwo jednego
reproduktora (używanego do krycia różnych suk) jest pół rodzeństwem,
nadmierne używanie danego reproduktora może mieć kolosalny wpływ na część
albo na całą rasę. Jak powiedziano przedtem, w naturalnej populacji uszkodzone allele
są niezmierną rzadkością i nie wpływają znacząco na całą populację, ale w
opisywanym przypadku mogą ich być setki. Jeżeli wadliwe allele jednego lub
kilku reproduktorów rozpowszechnią się szeroko w całej hodowli, nic dziwnego,
że wadliwe potomstwo będzie zwielokrotnione. Musimy zdawać sobie sprawę, że
każdy reproduktor prawdopodobnie niesie pewną ilość niebezpiecznych recesywnych
alleli. Dzisiaj w wielu hodowlach wadliwe geny pochodzące od założycielskich
sławnych samców występują w dużej koncentracji i prawdopodobieństwo, że
zamanifestują się jest odpowiednio wysokie. Dlatego ponad przeciętny
reproduktor jest ponad przeciętnym źródłem przyszłych kłopotów, bez względu na to
jakie korzyści mogą płynąć z użycia go do prokreacji.
Nieco mniej ważna lecz jednak szkodliwa jest nadmierna hodowla elitarna, mówiąc
ogólnie - kojarzenia psów najlepszych (czyli najlepszy z najlepszym). Użycie
najlepszych przedstawicieli inwentarza hodowlanego może przynieść szybkie rezultaty
lecz poza tym szybko wyczerpuje różnorodność genetyczną i szybko osiąga się
pułap selekcyjny. Zatem preferowanie osobników równie dobrych ale nie
ekstremalnie najlepszych może z czasem zacząć dawać nawet dużo lepsze rezultaty
i stworzyć przestrzeń dla dalszego postępu hodowlanego na drodze selekcji.
Metodą najczęściej stosowaną przez poszczególnych hodowców jest hodowla na
linię. Jej szkodliwe efekty są mniej widoczne niż te z kojarzeń kazirodczych
gdyż wzrost współczynnika inbredu (F) jest mniejszy. Jednak w ciągu kilku
pokoleń osiągamy współczynnik inbredu taki sam jak przy kojarzeniach ze sobą
rodzeństwa. Pomimo tego szkodliwe efekty hodowania na linię są zdumiewająco niskie
co często pozwala hodowcy hodować w ten sposób przez całe życie bez pojawiania
się jakiś problemów. Lecz prawdopodobnie taka metoda hodowlana uderzy w
następną generację hodowców, bo dzisiaj nie da się ukryć, że problem obecnie
rozpowszechnionych chorób genetycznych jest "dziedzictwem" pozostawionym przez
osiągających sukcesy hodowców " na linię" z przeszłości.
Teraz słowo o często źle rozumianym i przecenianym współczynniku inbredu (F).
Współczynnik ten nigdy dokładnie nie odzwierciedla aktualnej utraty heterozygotyczności.
Jak wiemy, utrata heterozygotyczności wynika też częściowo z przypadku, zatem w
rzeczywistości może okazać się zarówno wyższa jak i niższa niż wskazuje na to
współczynnik F. Poza tym genetyczna utrata heterozygotyczności pojawiła się i
jest akumulowana od początków hodowli a nawet jeszcze wcześniej a nie tylko w
przeciągu tych kilku pokoleń zapisanych w rodowodzie, zatem zawsze jest dużo
wyższa. Wpływ inbredu wydaje się być mniej szkodliwy jeżeli ta sama
wartość F jest spowodowana długą serią zinbredowanych pokoleń niż w przypadku
zaledwie jednego lub kilku pokoleń kojarzeń kazirodczych. Wydaje się, że taka
sytuacja jest wynikiem działania mechanizmów chroniących heterozygotyczność,
które są bardziej efektywne jeżeli mają możliwość działania na przestrzeni
większej ilość pokoleń. W żadnym wypadku rodowód wolny od inbredu nie daje na
dłuższą metę gwarancji rzeczywistego zmniejszenia ryzyka defektów u potomstwa.
Lepszym wskaźnikiem niż współczynnik F byłby odpowiedni test na
homozygotyczność bazujący na DNA danego osobnika.
Aktualne metody kontrolowania wad genetycznych koncentrują się na wykrywaniu
markerów i badaniach przesiewowych w celu uchwycenia nosicieli i wyłączeniu ich
z dalszej hodowli. To są ważne sposoby łączące jednocześnie leczenie
objawowe jak i zapobieganie przyszłemu ryzyku. Jeżeli uda się wychwycić
wszystkich nosicieli to może się okazać, że sytuacja stanie się bardzo trudna,
jeżeli udział procentowy nosicieli będzie duży. To mogłoby niebezpiecznie
zredukować pulę genetyczną. Z drugiej strony, w niektórych przypadkach można by
dopuścić nosiciela do rozrodu, jeżeli posiadał by jakieś szczególnie korzystne cechy
ale pod warunkiem, że będzie skojarzony jedynie z osobnikiem zdrowym nie
będącym nosicielem. Jednakże osiągnięcia z zakresu genetyki molekularnej same
nie rozwiążą problemu jeżeli nie zostaną jednocześnie połączone z
odpowiednimi działaniami ze strony szeroko pojętej pracy hodowlanej mającej na
celu zwiększenie genetycznej różnorodności.
Teraz zajmijmy się krótkim przeglądem zagadnień z zakresu genetyki
populacyjnej. Genetyczna struktura populacji zmienia się pod wpływem
oddziaływania różnych czynników. Jednym z ważniejszych czynników
oddziaływujących na strukturę genetyczną populacji jest rozmiar mający
bezpośredni wpływ na los alleli. Jak duży może być wpływ zwykłego
przypadku na los rasy? Całkiem spory i można to wyjaśnić na prostym
przykładzie wziętym z życia codziennego.
Przy jednokrotnym rzucie monetą istnieje możliwość otrzymania dwóch opcji ale
tylko jedna będzie "wygrywającą" na górze. Druga opcja będzie na dole
"przegrana". Jeżeli powtórzymy rzut 6 razy również będzie istniała szansa
wypadnięcia na górze obu opcji ale każda z nich pojawi się różną ilość razy
(tzn. przy wykonaniu zaledwie kilku rzutów monetą prawdopodobieństwo
wyrzucenia na górze takiej samej ilości awersów jaki rewersów będzie bliskie
zeru). Ciężko też będzie uzyskać na górze 6 awersów lub 6 rewersów.
Natomiast rzucając monetą około 100 razy będzie już duże prawdopodobieństwo,
że na górze wypadnie taka sama ilość awersów jak i rewersów. Im
większa ilość rzutów, tym wyższe prawdopodobieństwo, że ilość wyrzuconych na
górze awersów będzie równa ilości rewersów, pod warunkiem, że moneta nie będzie
uszkodzona co mogłoby spowodować, że częściej będzie spadała na jedną ze stron.
Przy milionie rzutów odchylenie od wyniku pół na pół będzie nieistotne
statystycznie.
Tako samo dzieje się w genetyce hodowlanej. Jeżeli hodowla jest bardzo mała,
jej pary genów (allele) są "rzucane" wraz z każdym nowym pokoleniem co oznacza
ich nowy rozkład. Istnieje szansa, tak jak w przykładzie rzutu monetą, że
niektóre allele z jakiejś pary genów zostaną utracone, natomiast częstotliwość
występowania innych odpowiednio wzrośnie, co w końcu może doprowadzić jedne allele
do całkowitej eliminacji podczas gdy inne zostaną utrwalone w populacji. Im
populacja jest większa tym mniejsze jest prawdopodobieństwo utraty jakiś alleli
jak również utrwalenia innych. Większa populacja jest genetycznie stabilna -
to zapewnia jej odpowiednio duży tzw. efektywny rozmiar populacji.
(Efektywny rozmiar populacji to minimalna liczebność populacji pozwalająca na
utrzymanie różnorodności genetycznej).
Efektywny rozmiar populacji silnie zależy od ilości jej pierwotnych założycieli
oraz od tzw. genetycznego efektu wąskiego gardła, tj. okresów redukcji
liczebności osobników np. z powodu wojny lub jakiś katastrof. Efektywny rozmiar
populacji oznacza tę część populacji, która jest odpowiedzialna za rozmiar
utraty alleli czyli za utrzymanie różnorodności genetycznej. Efektywny rozmiar
populacji jest niski jeżeli populacja została założona jedynie przez kilka
osobników nawet gdy potem szybko się powiększa. Pierwotna homozygotyczność
pozostaje faktem ale późniejszy stopień utraty alleli zmniejsza się
proporcjonalnie wraz ze wzrostem liczebności populacji. Jeżeli populacja
pozostaje niewielka, utrata alleli utrzymuje się na wysokim poziomie.
Efektywny rozmiar populacji zależy także od ilości aktywnych reprodukcyjnie
samców. Jej rozmiar nie będzie nigdy wyższy niż 4 krotna ilość samców. Jeżeli
teoretycznie użyjemy jednego samca na 1000 samic, efektywny rozmiar populacji
potomnej będzie wynosił nie więcej niż 4 osobniki i odpowiednio inbred w
populacji potomnej wyniesie 25 %. Łatwo to zrozumieć bo wszystkie szczenięta
będą pół rodzeństwem. Ten przykład wyjaśnia dlaczego istnieje konieczność
użycia tak wielu reproduktorów jak to tylko możliwe.
Widzicie sami, jak metodami zwyczajowo stosowanymi w hodowli psów wyczerpujemy
genetyczne dziedzictwo rasy i przyczyniamy się do wzrostu ryzyka
pojawienia się chorób genetycznych. Na miejscu hodowcy normalnym krokiem
podjętym w celu wzbogacenia genetycznego linii jest zastosowanie out - breedu.
Krzyżowanie nie spokrewnionych ze sobą psów pozwala łączyć nie - identyczne allele
jako, że użyte do rozrodu psy są odlegle od siebie genetycznie. Daje to
natychmiastową poprawę żywotności i zdrowia oraz zmniejszenie ilości wad o ile
partnerzy rzeczywiście nie są ze sobą spokrewnieni. To zjawisko nosi nazwę
heterozji (inaczej wybujałości). Obecnie w rasie ciężko znaleźć odpowiednio nie
spokrewnione psy by uzyskać wystarczające wzbogacenie genetyczne
skutkujące widocznym efektem heterozji. Wysoko zinbredowane psy,
linie oraz rasy cierpią z powodu depresji inbredowej. Objawia się ona utratą
żywotności, płodności, instynktów (np. utratą instynktu macierzyńskiego lub
libido) oraz osłabieniem wielu innych funkcji fizjologicznych. Zależy to od
rodzaju wadliwych alleli, które mogą być letalne, semiletalne, subletalne bądź subwitalne.
Stopień depresji inbredowej zależy od ostrości utraty alleli oraz
obecności lub absencji powyższych szkodliwych alleli. Jeżeli ich nie było
albo zostały wyeliminowane podczas długiego okresu hodowania wsobnego, depresja
inbredowa może nie wystąpić przez bardzo długi czas lecz wiele linii nadal inbredowanych
w końcu się jej nie oprze. Nawet jeżeli takie zinbredowane, ekstremalnie
homozygotyczne linie zdołają przetrwać to możemy uważać je za "genetycznie
okaleczone". Są one genetycznie nieelastyczne tzn. nie reagują normalnie
na selekcję i są bardzo narażone na niebezpieczne infekcje. Wyjściem z depresji
inbredowej dotyczącym całej rasy jest out - cross z podobną rasą. Nawet bardzo
mały dopływ genów z zewnątrz wystarcza by zapobiec genetycznemu ubytkowi w
populacji.
Kiedy czytamy o wielkiej częstotliwości inbredu i hodowania na linię w
minionych czasach możemy zauważyć, że wtedy było znacznie mniejsze zagrożenie
problemami jakie te metody ze sobą niosą. Jest to po części dowód na to, że
wówczas genetyczne zubożenie rasy nie było aż tak wielkie jak obecnie. Innym
powodem jest znacząca efektywność selekcji naturalnej, jaka wówczas miała
miejsce. Obecnie zaawansowana opieka, metody leczenia i żywienie
pozwalają odchować wiele szczeniąt, które w minionych czasach nie miały by
żadnych szans na przeżycie. Zatem efekt działania naturalnej selekcji
przeciwdziałającej homozygotyczności jest obecnie istotnie zmniejszony.
Oczywistym jest, że fakt braku naturalnej selekcji dokłada się do podnoszenia
homozygotyczności. Tym bardziej nie wolno nam nadal stosować tych praktyk
hodowlanych zubożających genetycznie rasę, jakie w przeszłości nierozważnie
stosowali nasi poprzednicy. Należy też mieć świadomość, że zbyt dobre żywienie,
nieodpowiednio stosowana sztuczna inseminacja, brak obowiązków (psy już nie
polują) - to wszystko prowadzi do przetrwania osobników gorzej przystosowanych
a dalej wykorzystywanych w hodowli.
Jaka jest droga wyjścia z tego impasu? Już wspomnieliśmy o molekularnych
markerach służących wykrywania wad dziedzicznych u poszczególnych osobników. Z
czasem takich markerów służących do wykrywania różnych wad dziedzicznych będzie
się pojawiało coraz więcej. Lecz poza tym musimy zająć się podstawową
przyczyną. Możemy poprzez badanie DNA ustalić stan różnorodności genetycznej
rasy w celu oszacowania stopnia wyczerpania genetycznego. Powinniśmy potępiać
kojarzenia kazirodcze i hodowanie na linię. Celem powinno być genetyczne
wzbogacanie rasy a nie jej wyczerpywanie. Pojawia się w tym miejscu pytanie czy
hodowla "wystawowa" lub jakakolwiek hodowla może się toczyć bez silnej presji
na "typ". Typ jest istotny bo psy są przecież trzymane również z powodu ich
dobrego wyglądu. Lecz nie należy dążyć do osiągnięcia pożądanego typu przy
pomocy metod zbyt kosztownych dla genetycznego dziedzictwa. Wiec jedynym
narzędziem pracy hodowlanej godnym akceptacji jest selekcja. We
współczesnej hodowli już przez bardzo długi okres czasu psy hodowane są z
zamiarem dostosowania do obowiązującego standardu, zatem nie wydaje się, by
osiągnięty typ można tak łatwo utracić z powodu rezygnacji z najbardziej
szkodliwych metod hodowlanych. Oczywiście, oprócz dążenia do standardu,
selekcja jest równie istotna dla podniesienia zdrowotności i heterozygotyczności.
Testy DNA mogą określić genetyczny dystans (brak pokrewieństwa) pomiędzy
osobnikami i/lub stopień heterozygotyczności osobników w celu ustalenia
odpowiedniego doboru par do rozrodu. Kojarzenia kazirodcze są wykroczeniem
przeciwko mającemu się narodzić potomstwu a nadużywanie reproduktorów -
wykroczeniem przeciwko rasie. Dlatego ilość kryć przez jednego samca powinna
być ograniczona. Oczywiście wartościowy reproduktor może być użyty nieco
częściej. Nigdy jednak nie można pozwolić aby geny pojedynczego osobnika,
wśród których niewątpliwe jest pewna ilość niebezpiecznych alleli
zapanowały nad genetycznym dziedzictwem całej rasy. Nie wolno dopuścić do
powielenia wadliwych alleli jednego osobnika w całym stadzie.
W przypadku zwiększenia w hodowli ilości rodzącego się chorego potomstwa,
hodowcy zapewne spotkają się z ostrym sprzeciwem ze strony organizacji
społecznych i różnych autorytetów troszczących się o dobrostan zwierząt.
Obecnie obserwowany wzrostowy trend uwrażliwienia społeczeństwa na cierpienie
zwierząt nigdy jeszcze nie był tak silny. Dzisiejsze społeczeństwo ma wgląd do kenneli,
które już dłużej nie pozostają ukrytymi warsztatami pracy hodowców.
Prawdopodobnie zostaną ustawowo wprowadzone prawa zwierząt amatorskich a
hodowcy, którzy przekroczą dopuszczalną ustaloną procentowo granicę rodzących
się chorych i cierpiących szczeniąt będą skazani na banicję. Plany hodowlane
powinny iść w kierunku rekonstrukcji zdrowia i odporności a nie tylko
mieć na celu zachowanie standardu. Nie będzie łatwo połączyć te obydwa cele ale
bezwzględnie należy się z tym uporać. Etyka hodowlana zobowiązuje do zmiany
zwyczajowego sposobu myślenia i podjęcia odpowiednich działań.
Tak się niefortunnie składa, że będzie to wymagało fundamentalnych zmian w
dzisiejszym systemie wystawiania psów a także odejścia od przestarzałego model
wiktoriańskiego hodowli. Oznacza to, że znowu będzie dozwolony odpowiednio
zaplanowany cross - breed, tak jak to było w początkowych dniach hodowli.
Wystawy staną się znowu polem testowym dla selekcji nie tylko pod względem
zgodności ze standardem ale również zdrowia, genetycznej zmienności i
funkcjonalności. Rejestracja będzie zależna od ograniczenia inbredu. Klasy
"pary hodowlane" i "grupy hodowlane" powinny być zniesione lub zreformowane
ponieważ teraz wymaga się w tych klasach maksymalnie ujednoliconych psów, które
najłatwiej otrzymać w wyniku inbredowania lub hodowania na linię. Obecny system
hodowli zdominowany przez kojarzenia w bliskim pokrewieństwie powinien ulec
zamianie na system oparty na out - breedingu. Utrzymanie kształtu rasy
powinno być zabezpieczone jedynie przez odpowiednią selekcję co będzie nie lada
wyzwaniem dla hodowców.
W przypadku wilczarzy to jest to rasa olbrzymia z którą co do wielkości może
się równać dog niemiecki. Duże rasy cechuje opłakanie krótki czas życia nie wiadomo
z jakiego powodu. Co dziwne, bo największe syberyjskie wilki jak i te z rejonów
polarnych dożywają w niewoli do wieku 15 lat. Jest to wiek osiągany jedynie
przez rasy małe i miniaturowe. Prawdopodobnie pies pochodzi od mniejszego
rodzaju wilka południowego lecz jeszcze jest inny możliwy czynnik. Często
słyszymy, że w ubiegłych czasach duże psy żyły o wiele dłużej niż obecnie.
Faktem jest, że w dzisiejsze warunki ograniczają ruch i wszelką aktywność
fizyczną psów w tym większym stopniu im większymi rozmiarami cechują się
psy. Dzikie i wędrowne psy przemierzały kłusem duże odległości.
Miniaturowe pieski muszą kłusować nawet idąc na smyczy przy nodze swojego pana
i mogą cieszyć się aktywnością fizyczną nawet w małych mieszkaniach. Średnia
ilość ćwiczeń fizycznych spada w postępie geometrycznym wraz ze wzrostem
rozmiaru (już nie w arytmetycznym !). By osiągnąć taką samą średnią ilość ćwiczeń
jaką mają pieski miniaturowe, wilczarz prawdopodobnie musiałby kłusować
codziennie przy rowerze przez godzinę (uwaga: aby tak ćwiczyć wilczarz musi
mieć bezwzględnie zdrowe, co roku badane serce, bo obecnie u co 4 wilczarza
istnieje prawdopodobieństwo rozwinięcia się kardiomiopatii rozstrzeniowej).
Ciekawe, jaka byłaby długość życia u wilczarzy i innych ras olbrzymich
praktykujących kłusowanie przy rowerze.
W niedawno przeprowadzonych badaniach nad zachorowalnością u psów, wykazano że wilczarze
i dogi należą do ras o najwyższej śmiertelności. Wykazano też, że śmiertelność
psów wzrasta wraz ze wzrostem rozmiarów ciała. Ale niezależnie od olbrzymiego
rozmiaru, mieszańce międzyrasowe mające taką samą masę ciała żyją znacznie
dłużej niż psy rodowodowe. Fakt ten odsłania głębokość stopnia depresji inbredowej
u psów rodowodowych lecz jednocześnie pokazuje, że poprawienie genetycznej
różnorodności może z dużym prawdopodobieństwem rzeczywiście zwiększyć długość
życia u psów ras olbrzymich. Oprocz tego trzeba odrzuć selekcyjną presję
gigantomanii wprowadzając do standardu górną granicę wielkości w kłębie, co w
sposób istotny mogłoby zredukować problemy związane z nadmiernie gigantycznym
rozmiarem. Prawdę mówiąc nie jest etyczne stosowanie standardu, w którym nie ma
wyznaczonej górnej granicy wzrostu dla psów ras olbrzymich a dolnej granicy -
dla psów miniaturowych. Wprowadzenie górnej granicy nie zmieni faktu, że i tak wilczarze
pozostaną robiącą wrażenie olbrzymią rasą.
Inne problemy zdrowotne częste u wilczarzy takie jak rak i choroby serca
nie wydają się być związane z rozmiarami ciała. Z nimi należy się uporać na dwa
sposoby: poprzez genetyczne badania przesiewowe wykorzystując osiągnięcia
genetyki molekularnej oraz na drodze hodowlanej podnosząc wartość zmienności
genetycznej.
Rasy olbrzymie są poza tym bardzo dotknięte negatywnym efektem wąskiego gardła,
gdyż ich utrzymanie jest kosztowne i w ciężkich czasach tylko niewiele psów
przeżywa. Zatem stopień homozygotyczności w rasie jest prawdopodobnie bardzo
wysoki, więc badania DNA rasy było by bardzo pożądane. Badania genetyczne
powinny mieć szeroki ogólnoświatowy zasięg. To pomogło by odkryć w rasie
rezerwy nie spokrewnione ze sobą i odpowiedzieć na pytanie o konieczność cross
- breedingu. Może się okazać, że najlepszym wyjściem będzie ponowne odbudowanie
rasy, podobnie jak już raz dokonał tego kapitan Graham przeszło 120 lat temu.
Jak wiemy użył on w tym celu deerhoundow, borzoji, dogów oraz kilku prawdziwych
wilczarzy, które udało się mu odnaleźć. Wilczarze są rasą skomponowaną z kilku
ras, nawet z mastifa tybetańskiego (użytego przez Grahama w celu zwiększenia
rozmiarów), który w żaden sposób nie przypominał nawet charta a jednak Graham
odniósł sukces i otrzymał oryginalny typ wilczarza! Zważywszy na aktualny stan
wiedzy genetycznej, nowopowstałe organizacje hodowców na całym świecie powinny
rozważyć konieczność skutecznego i trwałego przywrócenia zdrowia i dobrej
kondycji tej wspaniałej rasie.
Jako, że bardzo ważne jest rozpowszechnianie "Przesłania o Genetycznym
Urozmaicaniu Ras Psów" przedstawiam pod rozwagę następujące etyczne założenia:
- Metody uzyskiwania inbredu takie
jak kojarzenie kazirodcze, hodowanie na linię i kojarzenie wsteczne,
nadużywanie reproduktorów i prowadzenie przesadnej hodowli elitarnej
wyczerpują genetyczne dziedzictwo rasy. Ja nazywam te metody
"metodami kojarzenia w bliskim pokrewieństwie", chociaż zwyczajowo to
określenie jest zarezerwowane jedynie dla kojarzeń kazirodczych (jako
eufemizm ze względu na tabu kulturowe kazirodztwa).
- Te metody hodowlane jako, że
zwiększają ryzyko defektów genetycznych mogą być jedynie stosowane
eksperymentalnie i zarezerwowane dla instytutów badawczych i akceptowane
jedynie z niezwykle ważnych powodów. Szansa uzyskania championa nie
usprawiedliwia stosowania tych metod, bo hodowanie psów nie może być
uprawianiem hazardu i ryzykowaniem ich zdrowia.
- Wszystkie kluby rasy powinny solennie
ustanowić, że zdrowie rasy jest pierwszą i najważniejszą ich troską.
Jednak w takie zapewnienia nie można wierzyć, dopóki wspomniane powyżej
metody hodowlane nie zostaną potępione w kodeksach etycznych hodowców.
Czystość rasy musi zejść na dalszy plan w obecnej krytycznej sytuacji
genetycznej rasy.
- Inbred był kiedyś wartościowym
narzędziem w ukształtowaniu dzisiejszych ras. Jednak obecnie, gdy
osiągnęły one wysoki poziom homozygotyczności stracił on swoje znaczenie i
stał się fatalnym i zgubnym zwyczajem.
- Aby móc się cieszyć pełnią życia psy
mają prawo do odpowiednio zróżnicowanego garnituru genetycznego w takim
samym stopniu jak i prawo do odpowiedniej opieki, kamienia i godnego
traktowania.
- Osiągnięcia genetyczne jakim jest
odkrycie markerów genetycznych nie usprawiedliwia dalszego postępowania w
starym stylu, bo same markery nie będą lekiem na całe zło bez
uporania się z fundamentami tego zła.
- Kojarzenia kazirodcze są
obrzydliwością także w hodowli psów, nie z jakiegoś moralnego powodu ale
katastrofalnych konsekwencji. Wysoko zinbredowane potomstwo jest
"genetycznie okaleczone".
- Ostatecznie, z powyżej podanych
powodów jak również przygnębiających faktów i naukowych dowodów kojarzenie
w bliskim pokrewieństwie jest obelgą i nadużyciem hodowlanym, tym bardziej
że wszystkie cele hodowlane mogą być osiągnięte nawet szybciej i łatwiej
poprzez odpowiednie metody selekcji.
Jestem całkowicie przekonany, że
jeżeli już od dzisiaj zostały by wstrzymane i odrzucone te wszystkie metody
kojarzenia w bliskim pokrewieństwie to od razu ilość chorób dziedzicznych
zmalała by o 10 - 20 %, co w sposób olbrzymi zmniejszyło by rozmiar cierpień,
nieszczęścia i interwencji weterynaryjnych. Każde kojarzenie w pokrewieństwie,
od którego się kogoś zdoła powstrzymać i odwieść może zapobiec urodzeniu się
jednego lub kilku chorych psów i dlatego warto podejmować wysiłek przekonywania
hodowców o szkodliwości takich kojarzeń.
Pewien znany profesor od genetyki psów nazwał moje idee "zbyt ewangelicznymi".
On uważa, że obecnie psy znajdują się w genetycznym wąskim gardle i jakoś z
tego wyjdą (mój komentarz - tak samo jak zinbredowane linie myszy
laboratoryjnych).
Hellmuth Wachtel.
Tłumaczenie E.Gmiter ze strony:
http://www.eiwc.org/pdf/What_can_population_genetics_do_for_the_IW.pdf
|